niedziela, 21 kwietnia 2013

            Gdy słyszymy słowa "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie za swoje owce", czy wiemy co oznaczają? Zwykle nie zdajemy sobie sprawy co te słowa oznaczają. czasem potrzeba jakieś życiowego doświadczenia bądź trochę wyobraźni, aby dotarło do nas kim chce być dla nas sam Jezus i kim jest dla nas Jezus. 
           Być dobrym pasterzem to nie tylko bezpiecznie prowadzić owce po górach, opiekować się  nimi, ale także kochać, mówić do nich, traktować je z czułością, w sposób osobisty. W dzisiejszych czasach tak już nie traktuje się zwierząt, bywa tak, że ludzie są gorzej traktowani od zwierząt. Ale jest Jezus, który opiekuje się nami i kocha nas takimi jakimi jesteśmy. Zna nas. „Znać” w języku biblijnym oznacza bliską i serdeczną więź miłości, obustronne zaufanie i otwarcie się na siebie, odsłonięcie swego wnętrza. Dlatego ci, których Jezus zna, ufają Mu, idą Jego drogą, słuchają Jego głosu, bo wiedzą, że to daje im gwarancje bezpieczeństwa, umożliwia życie w pokoju i miłości, bez lęku przed śmiercią na wieki.

Jezus jest Dobrym Pasterzem, który prowadzi nas do Ojca i właśnie dlatego może zagwarantować nam życie wieczne, bo Bóg jest większy od wszystkiego. Czy to nie wspaniałe, że nasz los jest w tak dobrych i pewnych rękach?!
  


                  Pasterzu mój, me serce się raduje
                   i w słowach tych gorąco Ci dziękuję
                   za Twoją dobroć, Panie mój.


                   Prowadzisz mnie na swe zielone niwy,
                   gdzie nie brak nic, więc jestem tak szczęśliwy
                   i dusza ma nasyca się.


                  Ty poisz mnie, gdy słabnę z utrudzenia,
                  o Panie mój, z przejrzystych wód strumienia,
                  co nigdy nie wyczerpie się.


                 Prowadzisz mnie sprawiedliwości drogą
                 w imieniu swym, a burze mi nie mogą
                 przeszkodzić, gdyż uciszasz  je.


                 A choćbym ja miał iść doliną ciemną,
                 nie boję się, wszak zawsze jesteś ze mną,
                 pociechą mą jest laska twa.


                Tyś jest mój Pan, a dusza moja-Twoją,
                olejkiem swym namaszczasz głowę moją,
                z Twych rąk mi kielich pełen dan.


               Chcę Ciebie czcić w tym życiu wciąż i wszędzie,
               gdyż łaska Twa udziałem moim będzie,
               dopóki tutaj dasz mi żyć.


PSALM 231

Bóg pasterzem i gospodarzem

1 Psalm. Dawidowy.
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. 2 Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: 3 orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię. 4 Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza. 5 Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity. 6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy.

J 10, 1-18 

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: "Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych". Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; [najemnik ucieka] dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej zagrody. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca". 

DOBRY PASTERZ

środa, 17 kwietnia 2013


Krótka nowenna z wezwaniami do św. Rity w nagłej potrzebie


(Wszystkie modlitwy odmawia się w każdym dniu nowenny)


Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu.

Panie, pospiesz ku ratunkowi memu.


Chwała Ojcu i Synowi,

i Duchowi Świętemu.

Jak była na początku, teraz i zawsze,

i na wieki wieków. Amen.


WEZWANIA DO ŚW. RITY


Święta Rito, przez pobożnych rodziców wymodlona, módl się za nami.

Święta Rito, radości i pokoju krewnych i sąsiadów,

Święta Rito, miłośniczko modlitwy,

Święta Rito, z mądrości, pobożności i dobroci słynąca,

Święta Rito, która odmawiałaś sobie pożywienia, by móc obficiej wspierać ubogich,

Święta Rito, wzorze łagodności i pokory,

Święta Rito, posłuszeństwa i cierpliwości przykładzie,

Święta Rito, bez reszty oddana Bogu,

Święta Rito, posłuszna i kochająca córko,

Święta Rito, wierna i kochająca żono,

Święta Rito, troskliwa i kochająca matko,

Święta Rito, wdowo, która poznałaś smak ciężkiej pracy,

Święta Rito, Bogu poświęcona zakonnico,

Święta Rito, posłuszna i pobożna oblubienico Chrystusa,

Święta Rito, ze szczególnego nabożeństwa do Męki Pańskiej słynąca,

Święta Rito, która pragnęłaś dzielić z Chrystusem Jego cierpienie,

Święta Rito, cierniem z korony Chrystusa zraniona,

Święta Rito, wzorze ufności w Opatrzność Bożą,

Święta Rito, cudami przez Boga wsławiona,

Święta Rito, skuteczna pocieszycielko zasmuconych i strapionych, 

Święta Rito, drogocenna perło Kościoła,

Święta Rito, patronko rodzin,

Święta Rito, orędowniczko niezawodna w sprawach bardzo trudnych,


Módlmy się:

Wszechmogący i miłosierny Boże - nasz Stwórco i Panie,

Ty obdarzyłeś św. Ritę szczególnymi łaskami i dałeś nam w niej szczególną orędowniczkę; prosimy Cię - za jej wstawiennictwem - dopomóż nam w tej trudnej sprawie ... Amen.


Święta Rito, módl się za nami.



Modlitwa do św. Rity – patronki spraw beznadziejnych


   O potężna i sławna Święta Rito, oto u twoich stóp nędzna dusza potrzebująca pomocy, zwraca się do ciebie z nadzieją, że zostanie wysłuchana. Ponieważ jestem niegodny z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych.

     O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą tak gorącą proszę (tutaj wyrazić łaskę, o którą się prosi)

     Nie pozwól mi odejść od ciebie nie będąc wysłuchanym. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ją swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby on odrzucić twą prośbę i nie wysłuchać jej?

     Cała moja nadzieja jest więc w tobie i za twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć twego serca i wielką potęgę twego wstawiennictwa.

     O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita.

     O tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała w swym życiu jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możliwości wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna.

     A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska o którą proszę Boga, została mi udzielona. Amen.

Litania do Św. Rity

Kyrie elejson,
Chryste elejson,
Kyrie elejson,
Chryste usłysz nas,
Chryste wysłuchaj nas,
Ojcze z nieba Boże,
zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże,
zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco jedyny Boże,
zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się nad nami.
Niepokalana Dziewico,
Królowo nieba i ziemi, módl się za nami.
Matko Serca Najświętszego,
módl się za nami.
Wszyscy święci, Aniołowie i Archaniołowie,
módlcie się za nami.
Święta Rito, Patronko w sprawach rozpaczliwych, módl się za nami.
Święta Rito, wzorze pokory,
Święta Rito, wzorze w zdaniu się na wolę Bożą,
Święta Rito, miłośniczko ukrzyżowanego Zbawiciela,
Święta Rito, oblubienico cierpiącego Zbawiciela,
Święta Rito, któraś z męką Chrystusową współcierpiała,
Święta Rito, ukoronowana cierniem przez anioła,
Święta Rito, któraś rany korony cierniowej na czole znosiła,
Święta Rito, któraś niezachwianie Miłosierdziu Bożemu ufała,
Święta Rito, któraś nigdy w skuteczność modlitwy nie zwątpiła,
Abyśmy siebie samych zaprzeć się umieli, uproś nam Święta Rito.
Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusa Pana,
Abyśmy nieprzyjaciół naszego zbawienia pokonać umieli,
Abyśmy umieli zdać się na wolę Bożą,
Abyśmy złe skłonności nasze poskromić umieli,
Abyśmy wiarę niezachwianą w sercu zachowali,
Aby serca gorliwością o chwałę Bożą pałały,
Abyśmy anielską cnotę czystości umiłowali,
Abyśmy bliźnich naszych w Bogu umiłowali,
Aby Bóg Miłosierny wielkich świętych w naszej ojczyźnie wzbudzić raczył.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
K:Módl się za nami Święta Rito!
W:Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusa Pana.

Módlmy się:
Wszechmogący wieczny Boże, który w nieskończonym miłosierdziu swoim za wstawiennictwem św. Rity wysłuchujesz nas i w takich okolicznościach, gdy już według ludzkiego rozumienia żadnej nie ma nadziei; użycz nam, prosimy Cię, przez tę miłość, którą serce św. Rity dla Ciebie pałało, abyśmy się stali godnymi zmiłowania Twojego, aby niewierni poznali, że Ty, o Boże miłosierny, pokornym i skruszonym łaski dajesz, a dla słabych i bezbronnych jesteś tarczą i obroną.

Przez Chrystusa Pana naszego.

Amen!
Image



Św. Rita



             Urodziła się prawdopodobnie w 1381 roku jako jedyne dziecko prostych ludzi – Antoniego i Amaty Lotti. Na chrzcie w kościele  otrzymała imię Margarita (od którego włoskim zdrobnieniem jest Rita, w spolszczeniu Ryta).
Jako mała dziewczynka nie stwarzała rodzicom problemów, była wesoła, pogodna i pracowita. Od najmłodszych lat wierzyła, że prawdziwym pięknem jest piękno duszy miłującej Pana Jezusa. Z wiekiem jej wiara pogłębiała się. Jej pragnieniem było wstąpienic do zakonu. Jednak wieku dwunastu lat została wydana za mąż za Paula Manciniego.
Mancini okazał się człowiekiem gwałtownym, rozpustnym i skłonnym do awantur, jednak Ryta z pokorą znosiła upokorzenia i brutalne traktowanie ze strony męża. Urodziła dwóch synów: Jakuba Antoniego i Pawła Marię. Pomimo starań Ryty synowie nie wyrośli na katolików, ale odziedziczyli charaktery po ojcu.
Mimo że pod koniec życia Mancini za sprawą żony poprawił swój charakter, jego przyjaciele zdradzili go i Mancini został zamordowany. Tuż przed śmiercią przeprosił Rytę i poprosił Kościół o wybaczenie.
Po śmierci ojca synowie postanowili pomścić jego śmierć zgodnie z włoskim prawem wendety. Ryta wielokrotnie usiłowała im to wyperswadować, jednak nie udało jej się to – dlatego w modlitwie prosiła Boga o to aby uniemożliwił On popełnienie im grzechu morderstwa. W rok później obaj synowie zmarli na dyzenterię.
Po śmierci męża i synów Rita zapragnęła wstąpić do klasztoru św. Marii Magdaleny w Cascii. Została jednak odrzucona przez zakon. Ze względu na to, że była kojarzona z trwającym wciąż sporem między dwoma rodzinami, postawiono jej pozornie niewykonalny warunek: miała doprowadzić do pełnego pojednania i zakończenia sporu. Gdy w wieku 36 lat zdołała tego dokonać została przyjęta. Zgodnie z legendą wstąpienie do zakonu miało charakter cudowny: w czasie snu Rita została przeniesiona do klasztoru przez świętych: Jana Chrzciciela i Augustyna, a siostry, zastawszy ją rano w klasztornym kościele, do którego nie mogła w naturalny sposób. W klasztorze św. Rita nie miała lekko. Należała do grona sióstr konwersem, a więc tych które wykonywały cięższe prace. Nigdy się jednak nie skarżyła. 
Jako mniszka została obdarzona przez Pana Jezusa jeszcze jedną szczególną łaską. Z racji wielkiego nabożeństwa do męki Pańskiej, pewnego dnia podczas adoracji krzyża prosiła Pana o to by mogła choć symbolicznie uczestniczyć w Jego cierpieniach. Otrzymała cierń z korony, tkwił w jej czole przez resztę jej życia, powodując nieustanny ból. Cierń – inaczej jednak niż prezentuje się go na portretach świętej – pozostawał niewidoczny. Ślad rany można jednak zobaczyć na jej czole po dzień dzisiejszy.
Odeszła do Pana 22 maja 1457 roku. Według relacji świadków jej ciało emanowało słodkawym zapachem przez wieki. Świadkowie twierdzą, że widywali świętą leżącą w wielu różnych pozycjach, a jej oczy otwierały się i zamykały po śmierci. 
Natychmiast po śmierci zasłynęła wieloma cudami. Dlatego jej ciało umieszczono w szklanej trumnie w kościele w Cascia – cudownie zachowane po dzień dzisiejszy.
W Kościele rzymskokatolickim czczona jest jako święta od spraw trudnych i beznadziejnych, matek i kobiet we wszystkich stanach. Jest opiekunką wielu dzieł charytatywnych i bractw.
W Polsce jest patronką bractwa pod jej wezwaniem w Krakowie.



"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest MIŁOŚĆ."

1 Kor 13, 1-13

wtorek, 16 kwietnia 2013



    Św. Klara          
      z Asyżu


       Urodzona w 1193 r. w Asyżu, miała 11 lat mniej niż Św. Franciszek (Św. Franciszek ur. w 1182). Była córką szlachecką, Św. Franciszek wywodził się z bogatego rodu kupieckiego. Posłuchała apelu Św. Franciszka, zostawiła wszystko co ją otaczało: dostatek, wygodne życie zamieniła na wędrówkę w poszukiwaniu Królestwa Niebieskiego. 
W wieku 18 lat sprzedała cały swój dziedziczony majątek i rozdała między ubogich, opuściła potajemnie swą rodzinę w środku nocy, aby dołączyć do swych braci skupionych wokół Św. Franciszka w małym kościółku w pobliżu Asyżu.
W wieczór Niedzieli Palmowej 1212 r. złożyła na ręce Św. Franciszka śluby ubóstwa, postanowiła iść śladami Chrystusa. To uroczyste poświęcenie się Bogu odbyło się w towarzystwie innych kobiet z Asyżu między którymi były jej dwie siostry: Katarzyna, której Św. Franciszek dał imię zakonne Agnes oraz Beatrice.  Nowe zgromadzenie zainstalowało się w małym kościółku Św. Damiana usytuowanym na małym pagórku tuż obok Asyżu; 
Tam według jego instrukcji Św. Klara zorganizowała życie zakonne któremu przyświecały dwa cele: modlitwa i praca.
Po śmierci św. Franciszka  Św. Klara wiernie służyła ideom Św. Franciszka idąc swą drogą zakonną do Boga.
W roku 1221 Św. Klara przykuta do łóżka chorobą zarządzała zgromadzeniem dając swym siostrom wzór modlitwy, cierpliwości miłosierdzia i czułej opieki nad wszystkimi.
Zmarła 11 sierpnia 1253.

Kiedy w 1850 r. odnaleziono jej trumnę i ją otwarto, okazało się, że jej szkielet jest nienaruszony. Jej relikwie znajdują się w 
bazylice św. Klary w Asyżu.

                                  Św. Stanisław Kostka

Stanisław urodził się 28 grudnia 1550 r. w Rostkowie na Mazowszu.
Wolny czas spędzał na lekturze i modlitwie. Ponieważ w ciągu dnia nie mógł poświęcić kontemplacji wiele czasu, oddawał się jej w nocy. Zadawał sobie także pokuty i biczował się. Taki tryb życia nie podobał sie kolegom, wychowawcy i bratu. Uważali  Stanisława za "dziwaka". Usiłowali go przekonywać złośliwymi przycinkami "jezuity" i "mnicha", a potem nawet biciem i znęcaniem skierować na drogę "normalnego" postępowania. Stanisław usiłował im dogodzić, dlatego nawet brał lekcje tańca. Nie potrafił się jednak w tym odnaleźć.
W grudniu 1565 r. ciężko zachorował. Według własnej relacji, był pewien śmierci, a nie mógł otrzymać Komunii świętej, ponieważ właściciel domu nie chciał wpuścić kapłana katolickiego. Wówczas sama św. Barbara, patronka dobrej śmierci, do której się zwrócił, w towarzystwie dwóch aniołów nawiedziła jego pokój i przyniosła mu Wiatyk. W tej samej chorobie zjawiła mu się Najświętsza Maryja Panna z Dzieciątkiem, które złożyła mu na ręce. Od niej też doznał cudu uzdrowienia i usłyszał polecenie, aby wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. 
Jezuici jednak nie mieli zwyczaju przyjmować kandydatów bez zezwolenia rodziców, a na to Stanisław nie mógł liczyć. 10 sierpnia 1567 r. uciekł z domu. Po przejściu 650 km dotarł do Dylingi i wstąpił do klasztoru.
Swoim wzorowym życiem, duchową dojrzałością i rozmodleniem budował całe otoczenie. W pierwszych miesiącach 1568 r. Stanisław złożył śluby zakonne. Miał wtedy zaledwie 18 lat.W prostocie serca w uroczystość św. Wawrzyńca (10 sierpnia) napisał list do Matki Bożej i schował go na swojej piersi. Przyjmując tego dnia Komunię, prosił św. Wawrzyńca, aby uprosił mu u Boga o śmierć w święto Wniebowzięcia. Prośba została wysłuchana. Wieczorem tego samego dnia poczuł się bardzo źle. 13 sierpnia gorączka nagle wzrosła. Przeniesiono go do infirmerii. 14 sierpnia męczyły Stanisława mdłości. Wystąpił zimny pot i dreszcze, z ust popłynęła krew. Była późna noc, kiedy zaopatrzono go na drogę do wieczności. Prosił, aby go położono na ziemi. Prośbę jego spełniono. Przepraszał wszystkich. Kiedy mu dano do ręki różaniec, ucałował go i wyszeptał: "To jest własność Najświętszej Matki".
Zapytany, czy nie ma jakiegoś niepokoju, odparł, że nie, bo ma ufność w miłosierdziu Bożym i zgadza się najzupełniej z wolą Bożą. Nagle w pewnej chwili, jak zeznał naoczny świadek, kiedy Stanisław modlił się, twarz jego zajaśniała tajemniczym blaskiem. Kiedy ktoś zbliżył się do niego, by zapytać, czy czegoś nie potrzebuje, odparł, że widzi Matkę Bożą z orszakiem świętych dziewic, które po niego przychodzą. Po północy 15 sierpnia 1568 r. przeszedł do wieczności. Kiedy podano mu obrazek Matki Bożej, a on nie zareagował na to uśmiechem, przekonano się, że cieszy się już oglądaniem Najświętszej Maryi Panny w niebie.
W dwa lata po śmierci współbracia udali się do przełożonego domu nowicjatu, aby pozwolił im zabrać ze sobą relikwię głowy Stanisława. Kiedy otwarto grób, znaleziono ciało nienaruszone.

Jego relikwie znajdują się w kościele pod wezwaniem św. Andrzeja w Rzymie. Stanisława Kostkę kanonizowano w 1726 r.



                          Św. Weronika Giuliani


       Weronika urodziła się we Włoszech 27 grudnia 1660 roku. Na chrzcie otrzymała imię Urszula. Według źródeł, od najmłodszych lat wykazywała oznaki świętości, a pierwsze słowa, które wypowiedziała w wieku 18 miesięcy brzmiały: "Postępuj sprawiedliwie, Bóg Ciebie widzi", które wypowiedziała do pewnego nieuczciwego sprzedawcy.  Gdy miała 5 lat, zmarła jej matka i od tego czasu była wychowywana przez ojca. W wieku 16 lat, wstąpiła wbrew woli ojca do zakonu kapucynek, w klasztorze przeszła wszystkie stopnie hierarchii: była furtianką, kucharką, szatniarką, piekarką, zakrystianką. 
Weronika, była dla siebie bardzo surowa, ale dla swych podopiecznych była bardzo troskliwa. Dbała, żeby nie brakowało im nigdy jedzenia, ubrania, czy środków do leczenia. Kiedy została przełożoną nowicjatu, miała pierwsze widzenie: ujrzała tajemniczy kielich. Od tej pory była pewna, że Bóg wybrał ją do jakiegoś niezwykłego dzieła. W dzień Bożego Narodzenia podczas kolejnej wizji Weronika otrzymała pierwszy stygmat: ranę przebitego boku Jezusa, a w Wielki Piątek następne - pozostałe Jego rany. Stygmaty te sprawiały jej straszne cierpienia. Próbowała ukryć je przed innymi siostrami, ale nie udało się to i stało się to przyczyną jeszcze większych jej cierpień. Na polecenie władz kościelnych poddawano ją ciężkim badaniom, pozbawiono urzędu mistrzyni nowicjatu, prawa głosu w klasztorze, a innym siostrom polecono, by traktowały ją jak oszustkę. Wiele cierpień sprawił jej także spowiednik, który nie rozumiejąc jej stanów, poczytywał je za opętanie szatańskie, za symulowanie świętości. Nakładał na nią ciężkie pokuty, a nawet doszło do tego, że zakazał jej przyjmować Komunię św. 
Wszystkie prześladowania Weronika znosiła z wielkim spokojem, pogodą ducha i pokorą. Mawiała: "Krzyże i męki są radosnym darem dla mnie z Bożej ręki"; "Spadnijcie na mnie wszystkie kary, choćbyście były bez miary". Wszystkie swoje cierpienia ofiarowała za nawrócenie grzeszników, by ich ratować od wiecznego potępienia. 
Do tych cierpień zadawanych Weronice przez otoczenie dołączały się dolegliwości i choroby. Przeżywała też bardzo bolesne cierpienia duchowe: oschłości, stany opuszczenia i osamotnienia duchowego, co św. Jan od Krzyża nazywa "nocą zmysłów" i "nocą ducha". 
Nagrodą i pocieszeniem dla świętej za te wszystkie cierpienia były dary ekstaz i widzeń nadprzyrodzonych. Przeżyła Weronika mistyczne zaręczyny i zaślubiny z Chrystusem, potem stygmaty, które na jej prośbę po 3 latach znikły, chociaż cierpienie ran Chrystusa pozostało. W nagrodę za serdeczne nabożeństwo do Męki Pańskiej miała też otrzymać w swoim sercu wyryte znaki tej męki.
Św. Weronika Giuliani odeszła do Pana w klasztorze Citta di Castello 9 lipca 1727 w 67. roku życia. Zmarła na apopleksję, po bardzo bolesnej, trzydziestotrzydniowej agonii. Miała sześćdziesiąt siedem lat, z których pięćdziesiąt spędziła w klasztorze Città di Castello. Zamykając na zawsze oczy, powiedziała: „Znalazłam Miłość, Miłość, która pozwoliła się oglądać!”.Z polecenia późniejszych spowiedników zostawiła Weronika dziennik, w którym opisuje swoje mistyczne przeżycia, a także listy i poezje.
1839 r. została wyniesiona na ołtarze przez papieża Grzegorza XVI. 

Jej nietknięte piętnem czasu zwłoki można oglądać w klasztorze we Włoszech.
                                       Św. Silvan

6. Św. Silvan



Jeden ze świętych, o którym nie wiadomo dziś wiele. Pewne jest, że umarł ok. IV wieku. Na jego szyi widoczne są ślady cięcia. Św. Silvan umarł śmiercią męczeńską i prawdopodobnie był duchownym. 

Jego zwłoki znajdują się w jednym z kościołów w Dubrowniku w Chorwacji. Biorąc pod uwagę fakt, że mają ponad 1600 lat, zachowały się w stanie znakomitym.
5. Św. Jan Maria Vianney


Św. Jan Maria Vianney




          Urodził się w 1786 r. w ubogiej rodzinie.Jan Vianney został przyjęty w roku 1811 do seminarium duchownego w Lyonie, jednakże z powodu trudności w nauce był dwukrotnie z niego usuwany. Wielki brak kapłanów w archidiecezji lyońskiej sprawił, że wikariusz generalny pozwolił Janowi składać egzaminy nie po łacinie, ale w języku francuskim. Pomyślnie zdane egzaminy pozwoliły Janowi na przyjęcie święceń kapłańskich w roku 1815 w Grenoble. W 1815 r. został księdzem.
 Ks. Jan po święceniach został wikariuszem w Ecully, gdzie pracował jako świątobliwy proboszcz. Spędził tam trzy lata. Następnie biskup wysłał Jana Vianney'a do maleńkiej parafii w Ars liczącej 230 osób.
Dzięki doświadczeniom wyniesionym z dzieciństwa i biedy znalazł wspólny język z ubogimi ludźmi ze wsi, na której objął probostwo. Dzięki jego zaangażowaniu w posługę kapłańską, liczba wiernych chodzących do kościoła i przystępujących do sakramentów zaczęła wzrastać. Vianney podobnie jak biedni ludzie z którymi miał do czynienia, sypiał na deskach i bez przerwy pościł. Zasłynął przede wszystkim jako ksiądz-spowiednik, który miał zdolność czytania w sumieniach innych. Podczas 40 lat pracy, wysłuchał podobno ok. miliona spowiedzi.
         Życie proboszcza z Ars nie było wolne od cierpienia. Nie wszystkim podobała się jego praca, nadchodziły więc listy z pogróżkami, umieszczano oszczercze napisy, wiele wycierpiał od swojego wikariusza. Jednakże bardziej bolesnymi były doznania wewnętrzne proboszcza: „skrajne oschłości, poczucie ogołocenia, napaści złego. Zapewne przeplatały się one z prostracjami fizycznymi, wywołanymi nadmiarem pracy i bohaterskim umartwieniem” (H. Fros). Święty proboszcz lękał się o własne zbawienie, a także o zbawienie własnych parafian i tak licznych penitentów. Dlatego dwukrotnie próbował opuścić parafię i skryć się w klasztorze, jednakże na polecenie biskupa tam powracał.

        Pełen zasług u Boga i ludzi, wyniszczony chorobami i ascezą, bohaterski i święty kapłan  zmarł 4 VIII 1859 r. po 41 latach pobytu w Ars. Pełen zasług u Boga i ludzi, wyniszczony chorobami i ascezą. W 1904 r. został poddany ekshumacji, Okazało się wówczas, że jego zwłoki są nienaruszone. Można je oglądać w bazylice we francuskiej miejscowości Ars.

 Został beatyfikowany w roku 1905 przez papieża Piusa X, natomiast Pius XI kanonizował go w roku 1925 i w cztery lata później ogłosił św. Jana Marię Vianney'a patronem wszystkich proboszczów Kościoła katolickiego. W setną rocznicę jego śmierci papież Jan XXIII wydał encyklikę, w której przypomniał chrześcijańskiemu światu tę piękną postać. Osobie świętego proboszcza z Ars Jan Paweł II poświęcił wielkoczwartkowy list do kapłanów w roku 1987.




.

                                                                     



           Św. Katarzyna de Vigri



        


                    Relikwie św. Katarzyny


         Kościół pw. Bożego Ciała w Bolonii




       Św. Katarzyna de Vigri znana też jako Katarzyna z Bolonii, urodziła się w 1413 r.
       
Odrzuciła propozycje małżeństwa i wraz z innymi pannami wstąpiła do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Żyła w klasztorze według reguły św. Klary, w 1432 roku złożyła śluby zakonne. W 1456 roku św. Katarzyna została przeoryszą nowego klasztoru w Bolonii, który powstał przy kościele pw. Bożego Ciała.

Podczas swojego życia wielokrotnie doświadczała wizji, podczas których ukazywał jej się Bóg, ale także szatan.



Zmarła 9 marca 1463 roku, trzykrotnie wymawiając Imię Jezus. Jej ciało pochowano w ziemi, a po osiemnastu dni
ach nad jej grobem odnotowano liczne cuda. Przez ten cały czas z ziemi wydobywał się piękny zapach, więc zakonnice poprosiły spowiednika o wydanie zgody na ekshumację i pochowanie przeoryszy w trumnie. Gdy odkryto nienaruszone ciało św. Katarzyny, z którego unosił się niebiański zapach, postanowiono umieścić jej doczesne szczątki w kaplicy kościoła, siedzące na tronie. Znajdują się tam do dzisiaj.









piątek, 12 kwietnia 2013

Św. Andrzej Bobola


Święty Andrzej Bobola urodził się 30 listopada 1591 r. w Strachocinie. Pochodził ze szlacheckiej rodziny, bardzo przywiązanej do religii katolickiej.31 lipca 1611 r., w wieku 20 lat, wstąpił do jezuitów w Wilnie. Po dwóch latach nowicjatu w Wilnie złożył w 1613 r. śluby proste. Święcenia kapłańskie przyjął  12 III 1622. Rok później dopuszczony został do tak zwanej "trzeciej probacji" w Nieświeżu.
W latach 1623-1624 był rektorem kościoła, kaznodzieją, spowiednikiem, misjonarzem ludowym i prefektem bursy dla ubogiej młodzieży w Nieświeżu. Od roku 1652 pełnił w Pińsku urząd kaznodziei w kościele św. Stanisława. W tym czasie oddawał się pracy misyjnej nad ludem w okolicach Pińska.Pińsk jako miasto pogranicza Rusi i prawosławia był w tamtym okresie często miejscem walk i zatargów. W maju roku 1657 Pińsk zajmuje oddział kozacki pod dowództwem Jana Lichego. Najbardziej zagrożeni jezuici: Maffon i Bobola opuszczają miasto i chronią się ucieczką. Muszą kryć się po okolicznych wioskach. Dnia 15 maja o. Maffon zostaje ujęty w Horodcu i na miejscu ponosi śmierć męczeńską.
Andrzej Bobola schronił się do Janowa. Stamtąd udał się do wsi Peredił. 16 maja do Janowa wpadły oddziały i zaczęły mordować Polaków i Żydów. Wypytywano, gdzie jest o. Andrzej. Na wiadomość, że jest w Peredilu, wzięli ze sobą jako przewodnika Jakuba Czetwerynkę. Andrzej na prośbę mieszkańców wsi, którzy dowiedzieli się, że jest poszukiwany, chciał użyczonym wozem ratować się ucieczką. Kiedy dojeżdżali do wsi Mogilno, napotkali oddział żołnierzy.
Z Andrzeja zdarto suknię kapłańską, na pół obnażonego zaprowadzono pod płot, przywiązano go do słupa i zaczęto bić nahajami. Kiedy ani namowy, ani krwawe bicie nie złamało kapłana, aby się wyrzekł wiary, oprawcy ucięli świeże gałęzie wierzbowe, upletli z niej koronę na wzór Chrystusowej i włożyli ją na jego głowę tak, aby jednak nie pękła czaszka. Zaczęto go policzkować, aż wybito mu zęby, wyrywano mu paznokcie i zdarto skórę z górnej części ręki. Odwiązali go wreszcie oprawcy i okręcili sznurem, a dwa jego końce przymocowali do siodeł. Andrzej musiał biec za końmi, popędzany kłuciem lanc. W Janowie przyprowadzono go przed dowódcę. Ten zapytał: "Jesteś ty ksiądz?". "Tak", padła odpowiedź, "moja wiara prowadzi do zbawienia. Nawróćcie się". Na te słowa dowódca zamierzył się szablą i byłby zabił Andrzeja, gdyby ten nie zasłonił się ręką, która została zraniona.
Kapłana zawleczono więc do rzeźni miejskiej, rozłożono go na stole i zaczęto przypalać ogniem. Na miejscu tonsury wycięto mu ciało do kości na głowie, na plecach wycięto mu skórę w formie ornatu, rany posypywano sieczką, odcięto mu nos, wargi, wykłuto mu jedno oko. Kiedy z bólu i jęku wzywał stale imienia Jezus, w karku zrobiono otwór i wyrwano mu język u nasady. Potem powieszono go twarzą do dołu. Uderzeniem szabli w głowę dowódca zakończył nieludzkie męczarnie Andrzeja Boboli dnia l6 maja 1657 roku.
Ciało Męczennika przeniesiono do miejscowego kościoła. Jezuici przenieśli je potem do Pińska i pochowali w podziemiach kościoła klasztornego. Po latach o miejscu pochowania Andrzeja zapomniano. Dnia 16 kwietnia 1702 roku św. Andrzej ukazał się rektorowi kolegium pińskiego i wskazał, gdzie jest w krypcie kościoła pod ołtarzem głównym jego grób. Ciało znaleziono nietknięte, mimo że spoczywało w wilgotnej ziemi. Ciało było nawet giętkie, jakby świeżo zmarłego człowieka. Zaczęły się mnożyć łaski i cuda. Od roku 1712 podjęto starania o beatyfikację. Niestety, kasata jezuitów i wojny, potem rozbiory przerwały te starania. Ku wielkiej radości Polaków beatyfikacja miała miejsce dnia 30 października 1853 roku.
 17 kwietnia 1938 roku, w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, Pius XI dokonał uroczystej kanonizacji bł. Andrzeja wraz z bł. Janem Leonardii i bł. Salvatorem de Horta. Z okazji 300-letniej rocznicy śmierci Pius XII wydał osobną encyklikę (16 V 1957) ku czci św. Andrzeja, wychwalając wielkiego Męczennika. W roku 1938 relikwie św. Andrzeja zostały uroczyście przewiezione do Warszawy, gdzie spoczęły w srebrno-kryształowej trumnie-relikwiarzu w kaplicy przy ul. Rakowieckiej. W roku 1939 relikwie zostały przeniesione do kościoła jezuitów na Starym Mieście, w czasie pożaru tegoż kościoła przeniesiono trumnę do dominikańskiego kościoła św. Jacka, by w roku 1945 przenieść je ponownie do kaplicy przy ul. Rakowieckiej. Tam są do dnia dzisiejszego.

W kwietniu 2002 r. watykańska Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, przychylając się do prośby Prymasa Polski kard. Józefa Glempa, nadała św. Andrzejowi Boboli tytuł drugorzędnego patrona Polski. Od tej pory obchód ku jego czci podniesiony został w całym kraju do rangi święta. Uroczystego ogłoszenia św. Andrzeja Boboli patronem Polski dokonał kard. Józef Glemp w Warszawie podczas Mszy świętej w sanktuarium ojców jezuitów, w którym są przechowywanie relikwie Świętego, 16 maja 2002 r. Święty jest także patronem metropolii warszawskiej, archidiecezji białostockiej i warmińskiej, diecezji drohiczyńskiej, łomżyńskiej, pińskiej i płockiej. Jest czczony także jako patron kolejarzy.

W ikonografii św. Andrzej Bobola przedstawiany jest w stroju jezuity z szablami wbitymi w jego kark i prawą rękę lub jako wędrowiec.

środa, 10 kwietnia 2013


                   
                      OJCIEC PIO 
                                                 
                               23 kwietnia 2008 r. 
                                 w San Giovanni   Rotondo            
                        ciało św. o. Pio zostało wystawione na
                  widok publiczny, po blisko 40 latach od jego  
                                 śmierci 23 września 1968 r. 
                                       








23.09.1968 r. - ciało św.
              Ojca Pio
 przed złożeniem do grób













23.04.2008 r. - ciało św.
             Ojca Pio
po czterdziestu latach
          od śmierci





Za wstawiennictwem św. o. Pio dokonują się spektakularne nawrócenia najbardziej zatwardziałych ateistów oraz cudowne uzdrowienia. Trzeba w tym miejscu przytoczyć chociażby jeden spośród wielu cudów, które dokonały się dzięki wstawiennictwu św. o. Pio.
Świat nauki zadziwia niesamowity fakt, że urodzona bez źrenic w 1939 r. Włoszka Gemma di Giorgi w roku 1947 r. odzyskała zdolność perfekcyjnego widzenia, po przyjęciu Komunii św. z rąk o. Pio. Kobieta ta jednak w dalszym ciągu nie ma źrenic, a mimo to doskonale widzi, wbrew wszelkim prawom fizyki. Dostępne są szczegółowe badania naukowe tego niebywałego, ciągle trwającego cudu. 

Istnieje wiele udokumentowanych faktów, że w czasie swego ziemskiego życia, dzięki darowi bilokacji, o. Pio przemieszczał się w miejsca odległe o setki lub tysiące kilometrów, aby nieść duchową pomoc potrzebującym. Potrafił czytać w sumieniach, znał szczegóły z życia zupełnie obcych mu ludzi. Spotykał się również z duszami cierpiącymi w czyśćcu. W codziennych stanach mistycznych spotykał Jezusa, Matkę Bożą oraz świętych. Równocześnie codziennie zmagał się z atakami złych duchów.
Święty o. Pio przez 50 lat nosił na swoim ciele krwawiące rany, czyli stygmaty, znaki męki Chrystusa, których medycyna w żaden sposób nie mogła uleczyć. Od ran o. Pio promieniował specyficzny zapach, który był również odczuwalny, przez wybrane przez niego osoby, w różnych zakątkach ziemi, nieraz odległych od San Giovanni Rotondo o tysiące kilometrów.


Zwłoki świętych, które nie uległy rozkładowi.

Jak to się dzieje, że niektóre zwłoki nie podlegają prawom natury? Ciała nie gniją i nie rozsypują się w proch. Niektóre z nich po latach obficie krwawią, w dotyku wydają się tak samo miękkie jak ciała żyjących. Kościół zna wiele przypadków, kiedy ciała osób, których życie było nieposzlakowane - nie uległy rozkładowi. Naukowcy i lekarze próbują w sposób naukowy wytłumaczyć to zjawisko. Dla wiernych Kościoła może to być jeden z dowodów na świętość zmarłej osoby. 





Zakonnica w idealnym stanie - św. Bernadetta Soubirous W szklanej trumnie leży zakonnica. Złożone ręce owinięto różańcem.                
Głowa lekko przechylona w lewo. Sprawia wrażenie, że śpi. Umarła w Środę Wielkanocną, 16 kwietnia 134 lat temu.

 W Nevers, w klasztornej kaplicy po prawej stronie ołtarza, w szklanym sarkofagu spoczywa ciało św. Bernadetty Soubirous, która w Lourdes, w  grocie Masabielle 18 razy widziała Matkę Najświętszą.



Bernardetta Soubiros zmarła w 1879 r. Podczas ekshumacji przeprowadzonej w 1909 r. okazało się, że jej ciało nie uległo rozkładowi. Jedynymi zmianami, jakie były widoczne to nieco skurczony nos i trochę zmarszczek, które zaczęły pojawiać się na ciele. Zgodnie z opinią świadków, ciało Bernadetty nie wydzielało żadnego zapachu charakterystycznego dla rozkładających się zwłok. Zauważono  że krzyżyk, który święta trzymała w dłoniach zardzewiał, a odzież, którą miała na sobie przegniła. Jej zwłoki zostały wówczas przeniesione w inne miejsce. 
Podczas kolejnej ekshumacji, której dokonano dekadę później, okazało się, że jej ciało nadal nie podlega rozkładowi. "Ciało było w doskonałym stanie, elastyczne i integralne w każdej części, nadal były widoczne niektóre żyły". - powiedzieli cytowani przez tygodnik "Wprost" eksperci, którzy badali jej ciało. 

wtorek, 9 kwietnia 2013


                                          Święty Gaucheriusz, prezbiter
Święty Gaucheriusz                               

       Gaucheriusz (Walter) urodził się w Meulan-sur-Seine we Francji.   Otrzymał staranne chrześcijańskie wychowanie oraz klasyczne wykształcenie. Kiedy przyjął święcenia kapłańskie, poczuł wielką tęsknotę za życiem pustelniczym. Porzucił świat i razem ze swoim przyjacielem Germondem zamieszkiwał w regionie Limoges, gdzie prowadzili samotne życie. Z biegiem czasu zaczęła tworzyć się wokół nich wspólnota, której   Gaucheriusz nadał regułę św. Augustyna i wybudował dla niej klasztor
 w Aureil.  Wspólnota ta wydała wielu świętych i uczonych mężów, między innymi  św. Lamberta, Faucheriusza i Stefana z Grammont.
          Gaucheriusz zmarł w wieku 80 lat w roku 1140 w Aureil na  skutek   upadku z konia. Kanonizowano go w 1194 r. 
                                                      Kanonizowano go w 1194r.


Modlitwa:

 Boże, Tyś uczynił świętego Gaucheriusza doskonałym naśladowcą Twojego Syna,  udziel nam łaskawie, abyśmy zapatrzeni w światło jego cnót, zwracali nasze serca tylko do Ciebie i przyczyniali się do wzrostu dobra. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
     REFLEKSJA 


              Dziś piękny dzień. Od rana ptaki śpiewają, głosząc chęć życia. Idąc dziś widziałam dwa lecące bociany, które tez z radością witały ten początek dnia. Zastanawiam się jak jest z ludźmi? Czy oni tez się tak radują? 
              NIE. NIE. NIE. Tak właśnie brzmi odpowiedź. Są zabiegani, zagubieni, każdy kroczy w swoją stronę.
Widziałam rano znaną mi kobietę idąca samotnie. Była bardzo smutna. Przygnębiona. Bez uśmiechu i chęci do życia. Pozdrowiłam ją tradycyjnymi słowami - dzień dobry - ona spojrzała na mnie mówiąc "a jaki tam dobry" i poszła sobie. 
             Tak sobie myślę Boże mój kochany, dlaczego ludzie nie doceniają życia, nie doceniają tego co mają, nie doceniają Ciebie.Wystarczyłby jeden uśmiech przesłany drugiemu człowiekowi na ulicy, a od razu jakoś tak ciepło na sercu by się zrobiło.

           Bo człowiek człowieko­wi nieraz wil­kiem bywa,

               Gdy mu bie­rze majątek al­bo cześć wyrywa.

Nie jed­na­kie są w świecie różnych ludzi losy;

Jed­ni tor­by dźwi­gają, drudzy ciężkie trzosy.

Jeszcze się bo­wiem ta­ki człowiek nie urodził,

żeby wszys­tkim we wszys­tkim, choć god­ny, dogodził. 

Nic tak nie jest potrzebne człowiekowi jak Miłosierdzie Boże - owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga" (bł. Jan Paweł II).

Pan Jezus mówi:

"Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd nie zwróci się z ufnością do miłosierdzia Mojego" (Dz 300).

"Nie znajdzie żadna dusza usprawiedliwienia, dopokąd nie zwróci się z ufnością do miłosierdzia Mojego" (Dz 570).

"W tej ostatniej godzinie nic dusza nie ma na swoją obronę, prócz miłosierdzia Mojego" (Dz 1075). 

"Mów światu o Moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie Moje" (Dz 848).

"Serce Moje jest miłosierdziem samym. Z tego morza miłosierdzia rozlewają się łaski na świat cały. Wszelka nędza tonie w Moim miłosierdziu, a wszelka łaska tryska z tego źródła - zbawcza i uświęcająca" (Dz 1777).

"W Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem" (Dz 1588).

"Przygotujesz świat na ostateczne przyjście Moje" (Dz 429).

 Jezus pragnie, żeby Jego miłosierdzie głoszone było po całym świecie:

"Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia Mojego, osłaniam je przez życie całe, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem" (Dz1075).

Św. Faustyna głosi:

"Niech wszechmoc miłosierdzia Twego, o Panie,rozsławiona będzie po świecie całym,niechaj cześć Jego nigdy nie ustanie,głoś, duszo moja, miłosierdzie Boże z zapałem" (Dz 1298)."Uwielbiaj, duszo moja, miłosierdzie Pana,raduj się w Nim serce moje całe,boś na to przez Niego wybrana,by szerzyć miłosierdzia Jego chwałę" (Dz 1652).

sobota, 6 kwietnia 2013



                                 "Jeszcze się kiedyś rozsmucę, 
                         jeszcze do Ciebie powrócę,
                                      Chrystusie..."

     Tymi słowami piosenki wczoraj rozpoczęło się przedstawienie, które przygotował młody ksiądz z mojej parafii wraz z młodzieżą gimnazjalną. Potem była piękna piosenka Dżemu "Kołysanka",  która daje wiele do myślenia. 
    Głównym wątkiem spektaklu była śmierć młodej dziewczyny Marysi, która przedawkowała narkotyki. Ojciec dziewczyny  z rozpaczy wylądował w szpitalu pod kroplówką. Ledwie żywy chodził z tą kroplówką i kłócił się z Bogiem - "Dlaczego Boże zabrałeś mi jedyne dziecko..." Po jakimś czasie ojciec usłyszał odpowiedź od Boga. Odpowiedź zadowalającą, która pozwoliła mu zrozumieć sens śmierci. Na końcu wyniesiono trumnę z młodą dziewczyną. Po chwili wyszła z tej trumny i powiedziała z wielkim żalem do swoich "przyjaciół" - "A obiecaliście,że będzie tak fajnie jak to wezmę i co mam z tego..." Położyła się do trumny i przykryto ją wiekiem na wieki. 
      Wzruszyło mnie do głębi to przedstawienie. Wieczorem długo nie mogłam dojść do siebie, zasnąć nie mogłam też. Dało dużo do myślenia. Chyba też dlatego, że widziałam w tej trumnie twarz kogoś mi bardzo bliskiego. 

czwartek, 4 kwietnia 2013



Zmartwychwstał Pan i żyje dziś, blaskiem jaśnieje noc
Nie umrę, nie, lecz będę żył, Bóg okazał swą moc
Krzyż to jest brama Pana, jeśli chcesz przez nią wejdź
Zbliżmy się do ołtarza Bogu oddajmy cześć!